Od kiedy moi tesciowie kupili sobie, w ramach hobby, plantacje oliwek, zapanowal u nas w domu prawdziwy dobrobyt oliwkowy. Tesciowie zawsze przywoza z okolic gaju oliwnego, czyli Sarkoy, lokalne produkty. Moje ulubione to mydla.
Nie sa to mydla typu Aleppo, tzn w skladzie maja li i jedynie oliwki. Dzieki temu nadaja sie do codziennej, calorocznej pielegnacji calego ciala, bo charakteryzuja je glownie silne wlasciwosci nawilzajace.
na pierwszym miejscu skladu oliwa z oliwek, pozniej inne oleje (palmowy), i dodatkowe skladniki, robiace z mydla mydlo ;)
Dwa pierwsze na zdjeciach to mydla de luxe, zapakowane w folie, z nalepka z nazwa producenta i skladem. Sa nieco drozsze niz te najtansze, kupowane na targu od babinki z chusta:
te najtansze to najczesciej rodzinna produkcja, kupuje sie wiec je bezposrednio od poducenta. Kosztuja w granicach 1 liry badz mniej, czyli nieco powyzej zlotowki (w Holandii sa sprzedawane w okolicach 3-4 euro za sztuke -- najmniej).
Uzywam tych mydel do mycia twarzy i calego ciala, bo wysuszaja zdecydowanie mniej, niz zele pod prysznic, no, i lubie miec swiadomosc tego, ze stosuje to samo, co antyczne Greczynki i inni mieszkancy okolic :) No, i jezeli moge obejsc koncerny i wspierac lokalna produkcje, dlaczego nie? Mydla do tego swietnie sie prezentuja wylozone na szklanej tacy, jako dekoracja lazienki. Zawsze mam na stanie dosc spory zapas i jest to jeden z moich must-have.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz