Kupione pare miesiecy temu w sklepie fryzjerskim, przy okazji zamawiania kolejnego TT. Zalapalam sie na invisi bobble zanim zaczal sie na nie blogowy boom, podeszlam wiec do nich z duza doza rezerwy, bo do konca nie wiedzialam, czego sie po nich spodziewac.
Mozna nimi motac zaolejowane koczki. Swietnie nadaja sie do robienia kitek na treningi, bo w przeciwienstwie do moich poprzednio uzywanych gumek z silikonem, pozwalaja na pewna swobode ruchu wlosa, a przez to, przy np biegu, nie wyrywaja klakow.
W oczekiwaniu na przesylke zakupilam takze fejkowa wersje w roskosznym blekicie, i roznica jest znaczna: podrobki sa grubsze, mniej elastyczne, nie sa tez tak gladkie.
Sa ciezsza i nieco wyrywaja kudly, a ich sklejenie jest niechlujne, co moze niszczyc wlosy - Invisi Bobble sa sklejone na gladko (przynajmniej moje 2 sztuki - trzecia od razu zgubilam).
Ogolnie uwazam je za bardzo udany zakup, moze niekoniecznie najtanszy, jednak przy cenach holendeskich zwyklych gumek roznica nie jest tak straszna, jak w zlotowkach (w Holandii nie ma panow na ryneczku z wszelkim tanim chinskim dobrem).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz