poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Invisibobble


Kupione pare miesiecy temu w sklepie fryzjerskim, przy okazji zamawiania kolejnego TT. Zalapalam sie na invisi bobble zanim zaczal sie na nie blogowy boom, podeszlam wiec do nich z duza doza rezerwy, bo do konca nie wiedzialam, czego sie po nich spodziewac.

  

Okazaly sie byc swietnym produktem, bo  trzymaja na mur beton, pozwalajac sie przy tym bez walki zdjac z wlosow. Mozna nimi zalapac koncowke warkocza (nawet tak mysia, jak moja) i rano obudzic sie z gumka nadal na miejscu.




Mozna nimi motac zaolejowane koczki. Swietnie nadaja sie do robienia kitek na treningi, bo w przeciwienstwie do moich poprzednio uzywanych gumek z silikonem, pozwalaja na pewna swobode ruchu wlosa, a przez to, przy np biegu, nie wyrywaja klakow.


W oczekiwaniu na przesylke zakupilam takze fejkowa wersje w roskosznym blekicie, i roznica jest znaczna: podrobki sa grubsze, mniej elastyczne, nie sa tez tak gladkie.

 

Sa ciezsza i nieco wyrywaja kudly, a ich sklejenie jest niechlujne, co moze niszczyc wlosy - Invisi Bobble sa sklejone na gladko (przynajmniej moje 2 sztuki - trzecia od razu zgubilam).
 

Ogolnie uwazam je za bardzo udany zakup, moze niekoniecznie najtanszy, jednak przy cenach holendeskich zwyklych gumek roznica nie jest tak straszna, jak w zlotowkach (w Holandii nie ma panow na ryneczku z wszelkim tanim chinskim dobrem).
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz