Zakup
z gatunku "zrobie mezowi dobrze". Vichy ma mily zwyczaj wysylania
kuponow na 5 euro, ktore to kupony niezawodnie prowadza mnie do apteki.
Tym razem padlo na szampon przeciwko wypadaniu wlosow, z dedykacja dla
mojego meza, ktory co prawda nadal wlosy ma tam gdzie miec powinien, ale
sila rzeczy z czasem robi sie ich coraz mniej.
Okazalo sie jednak, ze Dercos bardzo jego wrazliwa skore glowy podraznial, po kilku uzyciach przypadl wiec mnie.
Uzylam
do ostatniej kropelki, i coz moge powiedziec. Nie zauwazylam
zmniejszenia wypadania ani szybszego wzrostu, szampon zdawal sie nie
dzialac pod tym wzgledem zupelnie. Nie robil krzywdy, ale i nie dawal
zadnych wymiernych korzysci. Biorac pod uwage cene, robi sie z tego dosc
droga (jak na skutki) zabawa. Chyba jednak sprawdza sie zasada, ze -
tak, jak w przypadku produktow do demakijazu twarzy - nie ma sie co
spodziewac cudow po czyms, co ma kontakt ze skora w najlepszym razie
60s. Oczywiscie, przekonanie mojego meza do wcierek czy ampulek graniczy
z cudem, fajnie by wiec bylo, gdyby szampon a) dzialal, b) nadawal sie
do stosowania. W swietle powyzszych, pozostaje mi sie pogodzic z
sytuacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz