piątek, 28 marca 2014

Dior - jakie cienie wybrac? Chlodna paleta

Debatuje sama ze soba, jakie cienie Diora bylyby dla mnie odpowiednie. Mam kupon na 20 euro do wydania w Douglasie, i postanowilam go przeznaczyc na Diora wlasnie - cos neutralnego, nienachalnego, dziennego i niewidocznego, oraz prostego w obsludze (mam za duzo cieni Drag Queen i za malo czasu o 7-mej rano na zabawe). Weszlam juz wiek, kiedy nie chce, zeby rodzice innych dzieci, mijani na szkolnym korytarzu, patrzyli na mnie pod katem kolorow, ktore mam na powiece (Lisa ma swietny filmik na no-makeup-makeup do obierania dzieci z placowek), a z drugiej strony wiem, jak wygladam niepomalowana (nie jest to bynajmniej mily widok, szczegolnie o 8 rano i w otoczeniu setki dracych sie czterolatkow).

Poniewaz nie kupuje cieni za 60 euro co miesiac, i poniewaz wiedzialam, ze jak nie trafie z kolorami, nie kupie nastepnych przez dluuuuugi czas, chcialam podjac naprawde dobra decyzje. Dwa wieczory pod rzad, ku rozpaczy mojego meza, przeczesywalam wiec internet, czego rezultatem jest ten wpis.

Zastanawialam sie przez moment nad 3 Couleurs Smokey, paletki skladajacej sie z bazy i dwoch cieni (jasnego i ciemniejszego). Od razu wiedzialam, ze Navy (niebieski), Black, Khaki itp. nie sa dla mnie (a przynajmniej nie tym razem). Smokey Nude wygladal na zdjeciach jak dokladnie to, czego szukalam, niestety, opisywany jest jak internet dlugi i szeroki jako ciepla paleta.




Dla odmiany, Smokey Brown ma byc z chlodnej linii kolorystycznej. Byloby super, ale nie chcialam brazow per se.


Po pierwszych ogledzinach sklepowych uznalam, ze najlepszym zestawem dla mnie bedzie 609, Earth Reflection:



Nie kupilam ich jednak, bo swiatla w Douglasie maja naprawde niesamowita zdolnosc zmieniania kolorow (nacielam sie juz na nich wieeele razy). Swatche z 609 na swiezym powietrzu wygladaly nadal ladnie, ale dziwnie znajomo. W domu sprawdzilam kolekcje, i tak, juz wiem, czemu mi sie podobaly w sklepie... Nie sa to moje ulubione 5ki, wbrew temu zdjeciu, daja bardzo mocno iskrzace wykonczenie, nie brokat jeszcze, ale baaardzo duzo perly - za duzo, robia sie przez nia na oku rozbielone i za mdle.


Z pozostalych dostepnych ciekawie wygladalo 834, Rose Porcelaine.



Przysieglabym, ze to kolory dla mnie: chlodny, zgaszony roz, jak w moim starym ukochanym Burzuju, chlodnawy braz, neutralne beze - co moze pojsc zle z takimi kolorami? Otoz, okazuje sie, wiele. Na TYM blogu jest pieknie opisane, jak bardzo jasna i rozbielona jest ta paletka, skladajaca sie zasadniczo z 4 bialych cieni i jednegobrazu (!!!). Gdybym nie widziala swatchy, nie uwierzylabym:

Prcelaine swatches with quad corrected
(foto: http://bubblymichelle.com)


No, i oczywiscie jest jeszcze Grege. Paleta, ktorej juz sama nazwa sugeruje, ze jest wrecz stworzona dla mnie (szary i bez, barwy zimne i cieple razem). Niestety, kolory sa plaskie i bez zycia.TUTAJ swietny opis i porownanie z Incongnito, oraz dobre swatche.

Wyprobowalam ja na oku, i zdecydowanie nie jest to to: przytlacza mnie i rozmywa. Grege jest zaskakujaco - jak na Diora -  matowy, moze to tez przez to? Opinie w sieci sa bardzo rozne, od "codzienny niezbednik", po "mud", czyli "bloto". Faktycznie, wbre milosci do nazwy,  u mnie prawdziwa okazala sie ta druga wersja.


Ostatnie, Incognito, 030, jest dla mnie po prostu za jasne (i za cieple).


Pozostale piatki dostepne u mnie nie byly neutralne (te wszystkie straszne blekity), albo na pierwszy rzut oka widac bylo, ze sa bardzo cieple, albo mialy kompletnie odjechane kolory (najnowsza wiosenna kolekcja - WTF Dior?).


Zaczelam wiec przymierzac sie do palet "Designer". Designer, wbrew temu, do czego przyzwyczaily nas typowe piatki, sklada sie z dwoch cieni, (baza i kolor), jednego rozswietlacza, jednego eyelinera w zelu i brokatu o blizej niesprecyzowanym przeznaczeniu. W sumie, uznalam, i tak z piatek nigdy nie zuzywam wszystkich kolorow, a dwa podstawowe cienie + rozswietlacz to zasadniczo max tego, co jestem w stanie rano na siebie nalozyc. Tak przekonana, skupilam sie na wybraniu koloru. I tu surprise: im bardziej sie nastawialam na kupno, tym mniej podobaly mi sie odcienie.  TUTAJ porownanie kolorow i swatche.
Z gory wiedzialam, ze Navy (wsciekle niebieskie) to nie to, czego szukam. Khaki Design ma za duzo zieleni (jak nazwa wskazuje). No, a Pink Deisgner jest bardzo, bardzo rozowe, rozami z gatunku prawie-neonowych (a juz na pewno nie sa to neutralne barwy; paleta bywa opisywana jako "na impreze"). Tutaj dobry opis.

Smokey Design jest ladne, ale nie sa to cienie wyjatkowe, bo w zasadzie kazda firma ma w ofercie stalowe szarosci (juz pomijajac to, ze nie da sie nimi osiagnac no-makeup-makeup).  


Amber Design bylby dobry, ale jest opisany na doslownie kazdym blogu jako bardzo ciepla paleta, co dyskwalifikuje ja w przedbiegach: 



Nude Pink Design za to bywa opisywany przez blogerow jako zupelnie nie Pink, a wrecz taupe, a do tego do codziennego makijazu, co mnie dosc mocno zaintrygowalo (kupuje wszystko, co ma taupe w nazwie). TUTAJ w miare szczeggolowa recenzja (niestety, blogerka ma jakies 20x ciemniejsza karnacje ode mnie). Testowalam je na oczach, i faktycznie, jest to neutralny cien, moze minimalnie podbity na rozowo, ale swietnie podbijajacy kolor niebiesko-zielonych oczu. Tak wiec decyzja zapadla ;)





wszystkie zdjecia palet -  Dior. 
Swatche - http://bubblymichelle.com

środa, 26 marca 2014

Greenland, Cranberry krem do rak


Greenland to holenderska firma, specjalizujaca sie w naturalnych, czesto organicznych (zalezy od linii) kosmetykach. Jest stosunkowo tania (od 3 do 15 euro), i czesto mozna ja wygrzebac z koszykow wyprzedazowych :)

Ten krem kupilam w jakiejs promocji, tradycyjnie. Okazal sie byc calkiem ok, ale bez wielkiego halo i hola, bo nakladal sie nieco tepo. Nie odzywial "na potege", ale, w porownaniu z wiekszoscia kremow, cos tam jednak robil. Na tyle duzo, ze zuzylam opakowanie, na tyle malo, ze jednak go nie kupie ponownie. 
No, ale nie mial tez parabenow, oleju mineralnego, barwnikow, szkodlwiych konserwantow i sztucznych substancji zapachowych, totez nic dziwnego, ze moja skora nie do konca wiedziala, jak sie zachowac. 
 
 

poniedziałek, 24 marca 2014

L'Oreal, Color Riche Le Crayon de Couleur

Poszlam sobie obejrzec Color Riche Le Crayon de Couleur L'Oreala. I zglupialam, bo faktycznie maja taupe! Poniewaz jednak junior nie wykazywal zainteresowania wspolpraca, zanim moglam sie przyjrzec kolorom, musialam juz wyjsc ze sklepu. W sumie moze dobrze, bo w domu mialam okazje porownac je z podobnymi cieniami w kredce z mojej kolekcji.





Color Riche Le Crayon de Couleur L'Oreal: 
 6. Smoky Taupe,

5. Enigmatic Brown, 

4. DelicateBeige
3. Sugar Vanilla
2. Secret Silver

8. Chanel,  Stylo eyeshadow, 07, Moon River
1. Kiko, Longlasting Stick eyeshadow, 18
9. Gosh, Mineral waterproof eyeshadow,002 golden brown
10. Kiko, Longlasting Stick eyeshadow, 07
7. Sephora, eyes pencil, 502







Cienie sa kremowe i dobrze napigmentowane, moga zastepowac zarowno typowy cien, jak i eyeliner.  Nie sa tak trwale, jak te z Kiko (zmyly sie zwyklym mydlem, Kiko natomiast nie ruszy nic), ale w porownaniu z reszta prezentowaly sie calkiem calkiem.

Na srodkowym zdjeciu widac, ze kolor, ktory zainteresowal mnie najbardziej, czyli Smoky Taupe, nie ma odpowiednika wsrod pozostalych z moich cieni w kredce - jest bardziej fioletowy, wybijaja z niego rozowawe tony. Niemniej, nadal jest to taupe, czuje sie wiec w obowiazku go zakupic ;)

piątek, 21 marca 2014

Yves Rocher, Brillance shine szampon


Wyjatkowo sie nie polubilismy. Yves Rocher zdazyl juz wypuscic nowa wersje, ja nadal mecze sie ze stara. Powod? Szampon nie ma w skladzie SLSow, a mimo to podraznia moja skore glowy. Zasadniczo nie mam na jego temat nic wiecej do powiedzenia - podraznial, dziekujemy, do widzenia. 


Skład: Aqua, Amonium Lauryl Sulfate, Decyl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Glyceryl Oleate, Coco-Glucoside, Parfum,Sodium Benzoate, Glycerin, Citric Acid, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Alcohol, Salicylic Acid, Gearniol, Calendula Officinails Flower Extract, Linalool, Sodium Chloride, Limonene, Eugenol, Citral, Ci 17200(Red 33), Ci 19140 (Yellow 5)

czwartek, 20 marca 2014

Olej z orzechow wloskich



Okazuje sie, ze olejowanie wcale nie musi byc drogie. Ten olej z przechow wloskich kosztuje u mnie 1,4€ za calkiem spora butelke, a do znalezienia jest w sekcji z oliwa i olejami spozywczymi w zwyklym supermarkecie Jumbo. Dzialanie na moje wlosy jak najbardziej na plus, w salatkach tez sprawdza sie idealnie. Domowy must have za przystepna cene.


środa, 19 marca 2014

TBS Amlika odzywka bez splukiwania

 Wszystko, co dobre, sie kiedys konczy. Nie wiem, czemu TBS wycofal ta odzywke, i z tego, co widzialam w Internetach, wiele uzytkowniczek zadaje sobie to pytanie. 
Odzywka ta byla moim absolutnym must-have, bo jak rzadna inna zabezpieczala wlosy, wygladzala je i ujarzmiala, przy okazji pozostajac lekka jak piorko. Wystarczala naprawde minimalna ilosc (zapewne urok silikonow) bo wspomoc rozczesanie wlosow i nadac im wyglad czegos innego, niz koncowka od mopa, przy jednoczesnym braku silikonowego przyklapu. Do tego byla hiper wydajna i miala nienachalny zapach. Co dziwne, TBS nie wprowadzil niczego na jej miejsce.



  Sklad: aqua, cetearyl alcohol, glycerin, cetrimonium chloride, dimethicone copolyol, phenoxyethanol, benzyl alcohol, panthenol, guar hydroxypropyltrimonium chloride, sodium benzoate, propylene glycol,  methylparaben, parfum, disodium EDTA, phyllanthus embilica (fruit extract), lactic acid, butylparaben, ethylpaparaben, hexyl cinnamal, isobutylparaben, propylparaben, butylphenyl methylpropional, tocopherol, citronellol, linalool, hydroxyisohexyl 3-cyclohexene, carboxaldehyde, potassium sorbate

poniedziałek, 17 marca 2014

Tolpa Nature


Przed-ostatniej bytnosci w Pl udalam sie na zwiedzanie nowego przybytku proznosci, Hebe.  Prawie w drzwiach naskoczyla na mnie mila konsultantka, oferujac pomoc wszelaka i nawet sie nie obrazajaca, kiedy grzecznie podziekowalam. Kiedy jednak podeszla do mnie czwarta ekspedientka, dalam za wygrana, wygrzebujac z zakamarkow pamieci produkt, ktorego zawsze mi malo. "Tak - powiedzialam - potrzebuje krem do rak. Jakikolwiek, byle bezzapachowy". Pani z radosnym "aha!" podala mi Tolpe, bo on bez alergenow. Probowalam dysutowac, czy on aby na pewno bez zapachu, bo w skladzie parfum stoi jak byk, konsultantka byla jednak nieugieta: to naprawde siwetny produkt, nie bedzie pani zalowala.
 

Jasne. Szczegolnie, ze krem ma naprawde - jak sie okazalo - intensywny zapach, malo tego, jest to zapach jak najbardziej alergizujacy mojego alergika. Cyzli wszystko w normie. 

Wynioslam tubke do biura, bo skoro ma byc to takie och i ach, niechze sie nie zmarnuje. I po ukonczeniu 2/3 tejze, moge powiedziec, ze: 
a) krem (dla mnie) bynajmniej nie jest dobry. Jest lekki i nielepiacy, i  tu koncza sie zalety. Jego nakladanie nie daje mojej skorze tego, czego potrzebuje, czyli nawilzenia. 
b) malo tego, mam wrazenie, ze wrecz je wysusza.

W zwiazku z tym, bylam zmuszona dotargac do biura inny sloik z mojej Wielkiej Kolekcji Nieuzytych Kosmetykow, i uzywac ich na zmiane. Tolpe skoncze tylko dlatego,ze przelalam go do mojego ulubionego, nabiurkowego dozownika, i teraz nie mam go jak stamtad zabrac. 

Sklad:
Skład: Aqua, Glycerin, Cyclomethicone, Isopropyl Myristate, Polyglyceryl-3-Methylglucose Distearate, Cetyl Alcohol, Cetearyl Alcohol,  Ceteareth-25,  Dimeticone, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Lecithin, Propylene Glycol,
Gossypium Herbaceum (Cotton) Extract, Keratin Amino Acids, Panthenol, Allantoin,  Disodium EDTA, Parfum, Carbomer, Trifolium Pratense L, Methlparaben, Sodium Hydroxide, Butylene Glycol, Parfum, Propylparaben, Diazolidinyl Urea.
 

sobota, 15 marca 2014

Vichy, Dercos, szampon przeciw wypadaniu wlosow


Zakup z gatunku "zrobie mezowi dobrze". Vichy ma  mily zwyczaj wysylania kuponow na 5 euro, ktore to kupony niezawodnie prowadza mnie do apteki.  Tym razem padlo na szampon przeciwko wypadaniu wlosow, z dedykacja dla mojego meza, ktory co prawda nadal wlosy ma tam gdzie miec powinien, ale sila rzeczy z czasem robi sie ich coraz mniej. 

Okazalo sie jednak, ze Dercos bardzo jego wrazliwa skore glowy podraznial, po kilku uzyciach przypadl wiec mnie. 

Uzylam do ostatniej kropelki, i coz moge powiedziec. Nie zauwazylam zmniejszenia wypadania ani szybszego wzrostu, szampon zdawal sie nie dzialac pod tym wzgledem zupelnie. Nie robil krzywdy, ale i nie dawal zadnych wymiernych korzysci. Biorac pod uwage cene, robi sie z tego dosc droga (jak na skutki) zabawa. Chyba jednak sprawdza sie zasada, ze - tak, jak w przypadku produktow do demakijazu twarzy - nie ma sie co spodziewac cudow po czyms, co ma kontakt ze skora w najlepszym razie 60s. Oczywiscie, przekonanie mojego meza do wcierek czy ampulek graniczy z cudem, fajnie by wiec bylo, gdyby szampon a) dzialal, b) nadawal sie do stosowania. W swietle powyzszych, pozostaje mi sie pogodzic z sytuacja.


piątek, 14 marca 2014

John Frieda Foam

W calym swoim 35-letnim zyciu moje wlosy byly zafarbowane 3 razy: ruda henna w liceum, czarna trwala farba po maturze i baklazanowa szamponetka na studiach. W czerni wygladam jak trup, w baklazanie chyba nawet gorzej (mam chlodna, jasna, zoltawa karnacje). Z henna bylo ok, ale nie mialam do niej cierpliwosci. No, i zasadniczo zawsze bardzo lubilam swoj naturalny kolor wlosow - bardzo ciemny, neutralny a  nawet chlodny, braz.

Trzymam sie bez farbowania dzielnie, az do wczoraj. Wiosenne slonce obnazylo cala, siwa prawde. Pognalam do drogerii. I sie zaczelo.



Moim najwiekszym bledem byly zakupy z juniorem, ktory chcial rozniesc sklep swoja biegowka. Probujac utrzymac watpliwy balans (jedna noga blokowalam rowerek), siegnelam po pierwsza z brzegu brazowa farbe (chcialam w piance), upewniajac sie tylko, ze nie jest to burgund czy inny baklazan. Nazwa byla obiecujaca - czekoladowy, sredni braz. Moja mama farbowala sie od zawsze czekoladowymi odcieniami, uzyskujac naturalne brazy. U mnie oczywiscie cos musialo pojsc nie tak - mam ciemne, baklazanowe wlosy... Nie za bardzo rozumiem, jak z czegos, co z definicji i zdjecia ma byc brazem, moze wyjsc ciemny baklazan, no ale owo nierozumienie moge sobie wsadzic.Rudosc bym zniosla, ale baklazan???



Farba byla banalna w aplikacji, szczegolnie dla kogos, kto pierwszy raz farbowal samodzielnie wlosy. Wlac jedno do drugiego, nie mieszac, wygenerowac pianke naciskajac na opakowanie. Jezeli jeszcze kiedys sie skusze na farbowanie (a pewnie bede musiala - ciekawe, jakie to aktualne przyniesie dlugofalowo efekty) pewnie bedzie to ta sama farba, tyle, ze w innym odcieniu...

środa, 12 marca 2014

Orofluido

Mialam niedawno przyjemnosc uzywac maski i szamponu z Orofluido, poczestowana przez moja przyjaciolke u ktorej sie zatrzymalismy w czasie wojazy. Dokladnie tych dwoch cudeniek:




Nie trzeba mnie bylo dwa razy namawiac, w koncu nakladanie na leb kosmetykow za okragla stowke to nie takie byle co (a nawet wiecej, u mnie sama maska kosztuje 15 euro). Szampon umyl przyzwoicie, maska byla latwa w aplikacji. Tyle zachwytow. Nastepnego dnia kolezanka zapytala, dlaczego mam na glowie afro, potwierdzajac to, co widzialam sama: wlosy byly BARDZO spuszone, zupelnie utracily skret, byly miekkie i fruwajace, a do tego kazdy w inna strone. Dawno nie mialam tak kompletnego Bad Hair Day.




Orofluido ma piekne opakowania i swietna szate graficzna, i naprawde, przy sprzyjajacych wiatrach (gotowka! promocja!) moglabym sie na nie skusic, i pozostaje mi dziekowac mojej dobrej gwiezdzie, ze mialam je okazje przetestowac przed wyskoczeniem z gotowki. Zdecydowanie nie jest to kosmetyk do lekkich, cienkich, falowanych, wysokoporowatych wlosow. Co ciekawe, na mojej przyjaciolce - wlosy bardzo grube i geste, niskoporowate, same z siebie blyszczace i wrecz promienujace zdrowiem, zestaw sprawdza sie bardzo dobrze.

(foto strona producenta)

poniedziałek, 10 marca 2014

Loreal Perfect Slim

Teoretycznie wiem, ze na odchudzane pomaga - eureka! - dieta, a kremy majace cokolwiek robic z oponka, bryczesami czy cellulitem drenuja jedynie kieszen. Zapamietale jednak tych preparatow uzywam, bardziej ze wzgledu na przyzwyczajenie, niz z wiary w ich dzialanie. No, i zawsze, wciagajac kolejne Magnum (niedouwierzenia, jak ciezko sie z nim w rece pisze na klawiaturze), moge sobie powiedziec, ze przeciez COS ZROBILAM*.

Ostatnio jednak zostalam zaskoczona pytaniem, co robie, ze moj poporodowy, zmaltretowany brzuch wyglada tak dobrze (nie, nie jestem cichym ekshibicjonista, bylam na babskich zakupach ubraniowych). 
- Wyglada dobrze, bo jest gruby - odpowiedzialam bez zastanowienia.
- No, ale zobacz moj. Nie jest chudszy, a nie jest taki jedrny - pomijajac niezgodne z prawda wyobrazenie wlasnego brucha przez moja interlokutorke, faktycznie, zaczelam sie swojemu przygladac (a jest czemu), i doszlam do wniosku, ze byc moze faktycznie, ciagle stosowanie kremow odchudzajacych ma przynajmniej te zalete, ze skora sprawia wrazenie bardziej napietej (a ze ma na czym sie opinac, to juz inna sprawa). 

No, a skoro juz uzywac, to Perfect Slim. Nie, nie jest najlepszy (aczkolwiek ow komplement spotkal mnie pod koniec tubki), nie pachnie najpiekniej i nie wchlania sie najlepiej (tzn wszystko to robi na naprawde swietnym poziomie, ale znam kilka innych kremow o podobnych przymiotach). Ma jedna, jedyna przecudowna zalete: nie traci swoich wlasciwosci mimo tego, ze sie go nie wciera, nie wmasowywuje, nie traktuje masazerem. Slowem, nalozyc, rozsmarowac, i mozna sie w spokoju walnac na kanape, bez ryzyka oblepienia tejze. Mysle, ze powrot do wymagajacych pracy manualnej zastepnikow bedzie pelen niecenzuralnych wyrazow. 

Nie znam sie na skladach, ale wnioskuje, ze owo dzialanie wynika z obecnosci denata na samej gorze listy (alkohol jest swietnym promotorem). I tu kolejny surpris: mimo tego, PerfectSlim nie wysusza skory! Przyzwyczailam sie dokladac co pare dni na brzuch zwykly balsam, ale tutaj naprawde nie ma potrzeby. Wow i jeszcze raz wow. 

Podsumowujac: cm sie z tym nie straci, cellulit ani drgnie. Jednak skora robi sie zwarta i napieta, taka lepsze (duzo!) wersja samej siebie.



Sklad: 
Aqua / water, alcohol denat, cyclohexasiloxane, propylene glycol, glycerin, caffeine, cyclopentasiloxane, triethanolamine, ammonium polyacryldimethyltauramide / ammonium, polyacryloyldimethyl taurate, silica, salicylic acid, dimethicone, carbomer, mica, acrylates / C10-30 alkyl acrylate crosspolymer, escin, PEG / PPG-18/18 dimethicone, xanthan gum, HDI / trimethylol hexyllactone crosspolymer, dimethiconol, ginkgo biloba extract / ginkgo biloba leaf extract, pisum sativum extract / pea extract, potassium sorbate, chlorphenesin, methylparaben, CI 77891 / titanium dioxide, CI 42090 / blue 1, parfum / fragrance, geraniol, hexyl cinnamal, limonene, linalool (FIL B28369/1).  

tutaj link do analizy skladu po fransuzku, ale da sie zrozumiec. 

* mam kompletnie, gleboko w dupie to, jak wyglada moj brzuch. Duzo ze soba przeszlismy, ciesze sie, ze nadal jestesmy razem (a bylo blisko). Miss bikini juz raczej nie zostane, na romanse nie mam czasu (pozdrawiam inne mamy kilkulatkow!), sporty uprawiam, diete mam (poza Magnum) czysta. Gdyby nie presja otoczenia, ktore to otoczenie jasno i precyzyjnie pozwala sobie sie wyrazac na temat moich walorow, tego posta nawet by nie bylo. 

Weleda, Haar- en Bodyschampoo (szampon dla dzieci)


Absolutnie njalepszy szampon na rynku, zarowno dla mnie (35lat) jak i dla mojego dziecka (0-4). Jedynie na karb wlasnej gluoty moge skladac fakt, ze co i rusz zdradzam go z innymi. Jest najlepszy, bo nie podraznia skory glowy, przedluza swiezosc wlosow, poprawia ich puszystosc bez puszenia, jest wydajny, ma wygodne opakowanie itp. Zbojecka ma cene (przy dwojce uzytkownikow, z ktorych jeden lubi z nienacka wlac pol opakowania do wanny), ale wybaczam. Gdybym nie miala na niego kasy do uzytku okolorodzinnego (bo sluzy takze - i to rewelacyjnie! - jako mydlo) i tak kupowalabym go dla samej siebie.

W zasadzie wszystko, co moglabym o nim powiedziec, sprowadza sie do jednego. Wszystko to, co mozna przeczytac o Babydream (a w wypadku Babydream kazda jedna z tych rzeczy u mnie okazala sie falszem), plus naturalny sklad. Moje dziecko na widok Babydream placze (szczypie go w oczy), Weleda daje sie umyc od stop do glow. 

sklad: 
Water (Aqua), Coco-Glucoside, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Alcohol, Disodium Cocoyl Glutamate, Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Glycerin, Chondrus Crispus (Carrageenan) Extract, Sodium Cocoyl Glutamate, Calendula Officinalis Flower Extract, Xanthan Gum, Lactic Acid, Fragrance (Parfum)*, Limonene*, Linalool*. *from natural essential oils


niedziela, 9 marca 2014

Olej z czarnej maliny


Mialam kiedys, na samym poczatku olejowania, jeszcze w ciazy, buteleczke tego oleju z Mazidel, i bylam zachwycona - gdyby nie cena, bylby to moj ulubiony olej do wlosow (na twarz nie moge takowych stosowac). Limaria wrzucila mi kiedys jeszcze te probke, dzieki ktorej przypomnialam sobie, jak bardzo lubie ten olej. 
Moje wlosy sa po nim jak lepsza wersja samych siebie: puszyste, ale nie spuszone, o lepszym skrecie. Uwielbiam i na pewno wroce.

piątek, 7 marca 2014

Tureckie mydlo rozane


Na fali popularnosci mydel z Aleppo odkurzylam moja znajomosc z mydlami z oliwy z oliwek. Mam do nich, ze tak powiem, staly dostep (kilka lat temu jeden z szalonych czlonkow naszej rodziny wpadl na pomysl kupienia plantacji oliwek). 
 
 

To akurat mydlo w wersji rozanej. Pamietam, ze, kiedy czytalam na stronach roznych sklepow  z mydlami  opisy roznych gatunkow mydla, generalnie pukalam sie w glowe. A tutaj - prosze, mydlo jest rzeczywiscie nawet lepsze od tych z sama oliwka, bo jeszcze lepiej nawilza i jest bardzo delikatne dla skory. Polubilismy sie tak bardzo, ze uzywam go tez do ostatniego mycia geby. Do tego ma zaskakujaca wrecz wydajnosc. Na razie najlepsze, jakiego uzywalam.
 

czwartek, 6 marca 2014

Tangle Teezer (Splash)


Poniewaz moj stary TT zaginal w nieznanych okolicznosciach (tzn znanych - zostawilam go w hotelu),przez ostatnie miesiace, dokladnie od konca pazdziernika, czesalam wlosy szczotka z dzika, grzebieniem, szczotka z jonizatorem (ktora zreszta udalo mi sie zepsuc) oraz fakowym TT. I od miesiaca mam pierwsze od zapadniecia na wlosomaniactwo rozdwojone koncowki. Coz mi pozostalo, poza zamowieniem nowego TT...

Wiem, ze kraza po blogosferze opinie, jakoby to wlasnie TT powodowal wzmozone rozdwajanie wlosow. No nie wiem, u siebie widze dokladnie odwrotny efekt. T jest zaprojektowany do przedluzancyh wlosow, sprawdza sie tez siwetnie na dzieciach, nic wiec dziwnego ze i moje, lekkie i delikatne jak puch pierze jest dla TT wrecz stworzone (od kiedy moj syn skonczyl 2 latka, ma twawrdsze i grubsze wlosy ode mnie, a myjemy tym samym szamponem). 

 

Nie wiem, niestety, co mi strzelilo do lba, zeby kupic wersje kapielowa. Tzn wiem, byla najtansza, stwierdzilam tez, ze jako nowosc nie jest jeszcze pewnie podrabiana (zelazna logika, kupowalam w drogim, popularnym sklepie fryzjerskim, kory  w dodatku ma siedzibe stacjonarna w moim miescie).
 

Wersje kapielowa charakteryzuje to, ze jest pusta w srodku. Faktycznie, pod prysznicem jest to wygodne. 
 

Niestety, w porownaniu z moja stara, kompaktowa wersja, ten model ma inaczej wyprofilowana powierzchnie. I o ile stara wersja idealnie nadawala sie do masazu glowy, ta nieco drapie. Nie powinnam narzekac, wszak producent uprzejmie uprzedza na opakowaniu, ze jest to szczotka do mokrych wlosow (zapewniajaca efekt "jak z salonu", o ile potraktuje sie nia wlosy z nalozona na nie odzywka). Niemniej, ze starej bylam bardziej zadowolona. Optymalnie mozna by miec dwie: jedna wlasnie do mokrych wlosow, i jedna do czesania na sucho.
 

Albo jakosc nie powala, albo ja jestem ostatnia ofiara (ekhm, nie, zeby nie byla to prawda). Po tygodniu stosowania pierwsze igielki sa juz powyginane.   I co pan na to, panie Shaun P?

 

środa, 5 marca 2014

Weleda, Wind- und Wetterbalsam

Kupuje ten krem co roku.. Chyba najlepszy na rynku naturalny produkt pielegnacyjny dla dzieci. Natluszcza, odzywia i chroni,a przy okazji nie est napakowany chemia. Ma niedrazniacy, ziolowy zapach (dosc intensywny, ale do przezycia). Metalowa tubka - kwestia gustu, ja juz sie orzyzwyczailam. a szczescie jest na tyle mala, ze mozna ja wpakowac do torebki.

Nie ma sie o co przyczepic, moze poza cena - zawsze czekam na 25% promocji, bo wydawanie 10 euro na krem, ktory moj maz zgubi w ciagu miesiaca, srednio mi sie usmiecha.




Sklad: Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Lanolin, Beeswax (Cera Alba), Calendula Officinalis Flower Extract, Fragrance (Parfum)*, Limonene*, Linalool*, Geraniol*, Citral*. *from natural essential oils  

wtorek, 4 marca 2014

Zenner, Stay in hair

Wiem, ze kolory tych klamerek sa straszne, ale moja wielka milosc do Zennera w polaczeniu z faktem wygrzebania ich z kosza wyprzedazowego zrobily swoje. Najwyzej bede je uzywac pod prysznicem ;-)

Zennery maja jedna niezaprzeczalna zalete: faktycznie trzymaja sie wlosow jak przymurowane (wszystkie inne akcesoria do wlosow, w moim wypadku, to kwestia w najlepszym razie godziny, kiedy laduja mi na karku a wlosy sie rozsypuja). Jest to zasluga silikonowych wypustek, pokrywajacych spinki od wewnatrz:


Ja wiem, szczyt designu to to nie jest. Za 25 centow jednak nie mam zadnych pytan :)



 Do tego zennery nie ciagna, nie urywaja wlosow, nie miazdza ich - sa po prostu niewyczuwalne.
 

Nie wiem, na ile jest to widoczne, ale biala spinka ma slikon tylko na jednej stronie klamry. I trzyma rownie dobrze, jak rozowa. 
 
  

Moj absolutny must-have, aktualnie posiadany w wielu wersjach rozmiarowych. Nie, nie wszystkie sa tak brzydkie :)