Marilyn moze sie wiec pojawiac w sposob bardzo doslowny:
Choc sa tez sesje, przy ktorych Tommy Hilfiger jawi sie jako szczyt wysublimowania: tak, mam na mysli boska Christine i jej mega-kiczowaty wizerunek:
szczegolnie widoczny, gdy porownany z boska Scarlett:
ktora tutaj jest slodka, seksowna i dziewczeca - prawdziwie wybuchowa mieszanka, z tym nieuchwytnym czarem lat 50tych. Moim zdaniem ta reklama najlepiej oddaje ducha MM, tej frywolnej, wesolej, uwodzicielskiej mega-kobiecosci ze szczypta flagowej przyprawy MM, owego czarujacego "daddy's little girl".
Zaskakujace, jak dwa zdjecia tak badzo podobne do siebie, oparte o ten sam wzor, moga sie od siebie roznic!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz