Wiem, ze nie jest to stan paznokci do pokazania w internecie, ale jak tego nie zrobie, zapomne co mialam na pazurach, a chce zapamietac.
Wpadlam do Etosa po witamine D dla juniora, a tam darmowe malowanie lakierami Essie i zero kolejki. Trafilismy na przesympatyczna pania, Junior zdecydowal sie na wspolprace (najkochansze dziecko na swiecie, jak chce), siadlam wiec na krzesle zakladajac, ze w najgorszym razie wyjde w trakcie. Okazalo sie, ze manikurzystka ma spore kontakty z Polska: jej rodzice zaprzyjaznili sie z para sezonowych pracownikow, ktorzy co roku przyjezdzali na wakacje do NL, zeby dorobic. A ze owi Polacy mieli tez dzieci, wiezi sie zaciesnily, i "teraz mam 41 lat, a od 9-tego roku zycia co roku jestem w Polsce, odwiedzamy sie z nimi i oni tez czesto przyjezdzaja do nas. Taki piekny kraj". No ba.
Manikuzystka zdecydowala sie na Essie Beam Up (lubie sie zdac na profesjonalistow w wyborze, w koncu znaja sie na tym duzo lepiej, niz ja), ktory ma byc odzywka, a jednoczesnie optycznie wybielac pozolkle paznokcie. Nooo, to wybielenie jest widoczne, lakier daje efekt bardzo subtelnego frencza, duzo ladniejszy, niz moje pozostale lakiery wbielajace. Jego kolor, jak to wybielaczy, jest dosc chlodny - taki mrozny roz, lekko zlamany fioletem (przynajmniej na mnie). Jako top No chips ahead. Lakiery byly suche w momencie, gdy dochodzilam do kasy, oraz wytrzymaly dalsze zakupy. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.
I, ku pamieci: paniMani polecala na zime niebieska odzywke Essie, a na inne pory roku - zielona. Oby miala racje, bo zielona kupilam jakis czas temu ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz