czwartek, 25 kwietnia 2013

Lancome, Teint Miracle


Nie, nie potrzebowalam kolejnego podkladu. Ale, ze weszlam do Sephory akurat w momencie, w ktorym sie wyprzedawali, coz bylo robic - 40% znizki to naprawde nieczesta oferta. Jak to zwykle bywa, jak jest promo, do drogerii wali dziki tlum, ktory przetacza sie po standach jak szarancza - cztaj: nie bylo testerow. Kolor wybierany wiec w ciemno, wiedzialam, ze Lancomowe 02 sa dla mnie za rozowe, mialam nadzieje, ze 01 bedzie dobre. Rozowe toto rzeczywiscie nie jest, nie jest tez neutralne, bo odcien dosc mocno skreca w bezyk, choc jest na tyle jasny, ze udaje mi sie go nalozyc na twarz bez efektu wczesna Doda. Nie jest to jednak kolorystyczny ideal, jak nieodzalowana Catrice. Mam wrazenie, ze jeden-dwa dni z samoopalaczem zniweluja problem. Zobaczymy latem.


Podklad ten, poza nieodpowiednim kolorem, ma jednak idealne dzialanie. Stapia sie z cera, i powoduje, ze wyglada ona - kurcze, nie wiem sama, jak to mozliwe - naprawde duzo lepiej. Zlapalam sie na tym, ze stoje w pracy przed lustrem i probuje sie dopatrzec porow, a uwierzcie, zwykle moje pory widac z odleglosci jednego metra.



Ogolnie zakup udany, aczkolwiek gdybym miala do niego wrocic, na pewno szuaklabym jasnego i neutralnego odcienia (czyli kupowala go w UK, nie u nas).  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz