Olej z nasion marchewki. Jak zwykle z Turcji, jak zwykle pelen zachwyt.
Co prawda nie wiem, czy moj olej byl macerowany w sloneczniku czy nie*,
niemniej, zadzialal bardzo dobrze. Nie na wlosy jednak, bo choc
probowalam nim zaolejowac fryzure, nie odnotowalam jakiegos powalajacego
wplywu na wyglad tejze. A, ze mialam go malo, stwierdzilam, ze
przeznacze w zwiazku z tym do twarzy. Olej podejrzanie szybko mi sie
skoczyl, co generalnie nie ma miejsca czesto, wiekszosc kosmetykow ma u
mnie dlugo okres lezakowania. Tu jednak polubilismy sie na tyle, ze
stosowalam go systematycznie, zarowno w mieszance z koenzymem Q, jak i
jako dodatek do maceratu z rozy czy soku aloesowego (uzywanych jako
toniki) czy solo. Olej sprawdzil sie w kazdej postaci. Cera sprawiala
duzo mniej problemow, byla wygladzona i odzywiona. Na pewno do niego
wroce (po najblizszej wizycie w Istanbule, zapewne).
* jak wlasnie sie doczytalam, produkt sprzedawany jako olej z pestek
marchwii moze byc maceratem tychze w oleju slonecznikowym, lub 100%
olejem z nasion.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz