niedziela, 23 czerwca 2013

Olej z nasion marchewki


Olej z nasion marchewki. Jak zwykle z Turcji, jak zwykle pelen zachwyt. 
Co prawda nie wiem, czy moj olej byl macerowany w sloneczniku czy nie*, niemniej, zadzialal bardzo dobrze. Nie na wlosy jednak, bo choc probowalam nim zaolejowac fryzure, nie odnotowalam jakiegos powalajacego wplywu na wyglad tejze. A, ze mialam go malo, stwierdzilam, ze przeznacze w zwiazku z tym do twarzy. Olej podejrzanie szybko mi sie skoczyl, co generalnie nie ma miejsca czesto, wiekszosc kosmetykow ma u mnie dlugo okres lezakowania. Tu jednak polubilismy sie na tyle, ze stosowalam go systematycznie, zarowno w mieszance z koenzymem Q, jak i jako dodatek do maceratu z rozy czy soku aloesowego (uzywanych jako toniki) czy solo. Olej sprawdzil sie w kazdej postaci. Cera sprawiala duzo mniej problemow, byla wygladzona i odzywiona. Na pewno do niego wroce (po najblizszej wizycie w Istanbule, zapewne).
* jak wlasnie sie doczytalam, produkt sprzedawany jako olej z pestek marchwii moze byc maceratem tychze w oleju slonecznikowym, lub 100% olejem z nasion. 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz