Haul Kiko. Kiko "wprowadzila" na blogowy rynek Sroka; opisywala ichnie cienie w kredce z takim zapalem, ze, gdy zobaczylam salon Kiko doslownie ulice od naszego lokum na Majorce, nie moglam sie powstrzymac. Co prawda malzonek, swiadom zagrozenia, poinformowal mnie, ze jak chce robic zakupy kosmetyczne, to ide do sklepu z Juniorem, dalismy jednak razem rade conieco zakupic (przy panice personelu, podazajacego za Mlodym buszujacym wsrod asirtymentu z przerazeniem w oczach). Junior naciskal na wsciekle niebieskie lakiery do paznokci, mama miala jednak wizje dorwania glownie owych slynnych cieni w kredce. W ramach rekompensaty - turkusowy cien w kremie za szalona kwote jednego euro. Zlapalam tez, w prawdziwym locie koszacym cien taupe, i pare kredek, tez w jakiejs promocji. Obylo sie bez ofiar w ludziach, i w sumie portfel tez to w miare dobrze zniosl, co sklania mnie do uznania zakupow z trzyletnimi gentelmenami za nowa forme ochrony przed kosmetykocholizmem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz