Serge Lutens podobno powiedzial kiedys, ze nie sprzedaje zapachow, tylko wyobrazenia. Pasjami uwielbiam reklamy perfum, czyli taki wycinek reklamowego swiata, gdzie za pomoca jednego zdjecia trzeba sprzedac klientowi cala to nowe, piekne zycie, ktore czeka na nas tuz za rogiem, zaraz po zakupieniu flakonika. Od kiedy perfum uzywac nie moge, ich reklamy przemawiaja do mnie jeszcze silniej, chyba przez to, ze ich przekaz nie jest juz zaklocony zapachem.
Niestety, wiekszosc z nich namawia mnie do zdzirowatego wizerunku, ktory moze i jest dobry na pierwsze trzy randki, ale nie za bardzo nadaje sie do biura czy pracy takiej, jak moja - a przynajmniej ja nie chce pachniec jak jakis reklamowy odpowiednik Natalii Siwiec, prezacy sie w bieliznie na kolejnej skorzanej kanapie. Albo i bez bielizny, za to z wypietym do tylu zadem (brawo, Tom Ford!). A na pewno nie wtedy, kiedy rozmawiam ze starszym wiekiem profesorem czy probuje wyciagnac jakis 600-letni manuskrypt z biblioteki (choc tu moze by i to czasami pomoglo).
Nie przemawiaja wiec do mnie reklamy takie jak ta ponizej (choc faktycznie, przy Fordzie to wrecz super-skomplikowany przekaz):
glownie dlatego, ze nie wczuwam sie na tyle, by zrozumiec idee, ani sie z modelka nie identyfikuje (nie tylko ze wzgledu na centymetry w talii). Nie rozumiem, dlaczego zaslania sie melonikiem i ma wzgorek lonowy przesloniety plaszczem. Nie wyglada dla mnie seksownie, tylko smiesznie, nie zaskakujaco, ale przypadkowo. Czekam wrecz na Charliego Chaplina wylaniajacego sie gdzies z tla.
A ta reklama: ten sam zapach, ta sama aktorka?
Ja wiem i rozumiem, mialo byc smiesznie, no bo przeciez bawimy sie meskimi atrybutami. Jednak mam nieodmiennie wrazenie, ze zdjecie tego typu bardziej sluzy meskiemu oku i zabawie, ekhm, innego rodzaju (choc tez atrybutami przypisanymi plci, niestety).
Reklamy Coco Mademoiselle ogladane w calej serii (
tu na przyklad) jakos sie jeszcze bronia jako proba (powtarzam: proba) zabawy konwencja. Kate Moss wyglada nawet ciekawie z rozlozonymi udami, bo to taki typ dziewczyny z Balut, ktorej nikt nie podskoczy. Pewnie w kombinacji z towarzyszacym serii video calos jest jeszcze bardziej czytelna. Jak dla mnie, problem pojawia sie mimo wszystko, kiedy, przegladajac Elle, nadziewam sie znienacka na goly cycek Keiry.
O ilez lepiej wyglada ta reklama Fendi:
Tu nagosc jest niedoslowna, a przez to duzo bardziej atrakcyjna, w koncu nagie ramie mozna miec tez w wersji eleganckiej (a jedno, czego brakuje reklamie Chanel, to elegancja wlasnie). Zestawienie czarno-bialego zdjecia z kolorem flakonu powoduje, ze wysuwa sie on na pierwszy plan, a przede wszystkim zdjecie jest ciekawe kompozycyjnie (u Chanel flakon i Keira sa utrzymane w tej samej tonacji, pewnie dla podkreslenia, ze "moj zapach to ja" - innymi slowy, klientko, chcesz sie poczuc jak gwiazda filmowa, zainwestuj w perfumy).
Czesto mam wrazenie, ze zatrudnianie do reklamy perfum gwiazd owocuje
bardzo srednimi zdjeciami. Tak, jakby wszystkie wytyczne i zasady
rzadzace obsadzaniem planu znanymi twarzami nie pozwalaly juz fotografikom na rozwiniecie skrzydel. Na szczescie, w reklamach meskich zapachow ta zasada nie obowiazuje, ale to juz temat na inna notke.
zrodlo zdjec: google.image, glownie http://www.imagesdeparfums.fr/