Bylam jak najbardziej przekonana, ze nic nie jest mnie w stanie pokonac tabletkowo, stad - poza oczywista niechecia - pewien taki szacun dla Humavita. Nie wiem, co mial ow suplement w skladzie, wiem, ze nie bylam w stanie go lykac, bo podraznial mi moj niewrazliwy na nic zoladek (pozdrawiam wujka Dominiki D, dzieki ktoremu najwyrazniejszym smakiem akademikowym, ktory pamietam, jest ten pochodzacy od wyjatkowo podlego bimbru). Do tego stopnia, ze do koncowki opakowania musialam sie zmuszac (nie wiem jeszcze, gdzie w tym pieknym kraju wyrzuca sie niechciane suplementy).
Efekty na wlosach - niby byly, ale rownie dobrze, jak nie lepiej, reagowalam na same drozdze.
Eksperyment z Humavitem uwazam za zakonczony, i oby mnie reka boska bronila przed ponownym zakupem (zaloze sie, ze, za jakis rok - dwa, bede pochylac sie w aptece nad kilkoma opakowaniami, i akurat ten z Humavitu wyda mi sie znajomy, "bo pewnie ktos go polecal".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz